Najpopularniejsze
- 27 grudnia 2024
- wyświetleń: 6102
Sowieci w bielskich domach
Gdy pierwsza linia żołnierzy radzieckich wkroczyła wczesnym rankiem 12 lutego 1945 roku do Górnego Przedmieścia, mieszkańcy przetrwali ten etap bez większych problemów. Wkrótce jednak w domach bielszczan pojawili się nieproszeni goście…
Gottfried Konecny w swoich wspomnieniach, w których opisuje bielską rzeczywistość po przejęciu Bielska, Białej i okolic przez wojska radzieckie, treściwie przedstawia bieg wydarzeń dotykających pozostałych w mieście bielszczan. Autor dotyka dzięki temu tematów, które w historii Bielska-Białej są nieoczywiste i budzą niemałe zainteresowanie badaczy. Jego wspomnienia są świadectwem nierzadko tragicznej historii, która wraz z wejściem Armii Czerwonej nie zakończyła się, lecz przybrała nowe oblicze.
Godzinę po przejściu pierwszej linii żołnierzy radzieckich, w domu Konecnych (Paul Kellerstraβe, dzisiejsza Karłowicza 8) pojawili się nieproszeni goście. Odgłos kroków na schodach zakończył się energicznym waleniem w drzwi za pomocą buta. Po otwarciu drzwi domownikom ukazało się dwóch mężczyzn w rosyjskich mundurach oficerskich. Konecny zapamiętał ich urodę, która przypominała mu Gruzinów lub Żydów. Gestykulując pokazali rodzinie, że chcieliby się umyć i coś zjeść. Po spełnieniu pierwszej prośby udali się do pokoju, gdzie usiedli przy stole i z wielkim apetytem raczyli się chlebem i wędliną, które zawinięte w papier położono przed nimi. Co jakiś czas pili do tego wódkę z przyniesionej ze sobą butelki. Żołnierze czuli się jak u siebie, natomiast przerażona rodzina starała się zachowywać spokojnie, odpowiadając jednocześnie na pytania, które udało się zrozumieć. Rozumiano natomiast tylko część lub zupełnie nic.
Po śniadaniu obaj stanęli przed lustrem, w którym przeglądali się i czesali. Jeden z nich zauważył wówczas szafkę z książkami, wśród których znajdowała się pozycja „Kunst dem Volk” (pol. „Sztuka dla ludu”). Było już za późno na jakiekolwiek reakcje, gdy Konecny wpadł na to, że w książce są obrazki całej gwardii hitlerowców. Czarnowłosy żołnierz wziął jedną z broszur do ręki, otworzył i spojrzał na portret Adolfa Hitlera z pierwszej strony. Uśmiechnął się jednak znudzony i stwierdził, że w Związku Radzieckim też posiadają takie kolorowe gazetki Zanim się pożegnano, czerwonoarmiści zaproponowali wspólny kieliszek wódki „Za wzajemne zdrowie, zdrowie Stalina i bliskiego pokoju!”.
Jak tylko wyszli, na ulicy pojawiła się grupa żołnierzy, która liczyła sobie 60-80 mężczyzn. Obserwowano ich ostrożnie z okien domów, nikt nie chciał się wychylać. Byli to w większości starsi mężczyźni, wyglądający na zmęczonych. Wśród nich było zaledwie kilku, sprawiających wrażenie odważnych nastolatków. Wszyscy mieli futrzane czapki, wszyscy odziani byli ziemistobrązowe, brudne płaszcze lub peleryny i schodzone buty filcowe. Uzbrojeni byli bardzo różnie. Jedni posiadali lekkie karabiny maszynowe, inni karabiny i pistolety maszynowe. Nie wyglądali na zwycięzców. Przypominali raczej bandę obdartych najemników. Ciężkiej broni, czołgów czy artylerii nikt nie dostrzegł podczas tego wmaszerowania do miasta.
W kolejnych godzinach pojawiali się następni. Pojedynczy maruderzy i samotnicy przychodzili jeden po drugim i tłukli w drzwi pięściami oraz butami, domagając wejścia do środka. Większość żądała wódki, inni chcieli się „tylko rozejrzeć”. Później, gdy Konecni nauczyli się kilku słów w języku rosyjskim, nazywali ich smotrokami (ros. Smotret - patrzeć). Pokrywa się to w tym miejscu chociażby ze wspomnieniami Konrada Korzeniowskiego, który także użył określenia „smotranie” w stosunku do sołdatów rozglądających się po mieszkaniu. Nigdy jednak nie kończyło się wyłącznie na rozglądaniu, gdyż zawsze coś ze sobą zabierali. Niektórzy na rękach nosili całą kolekcję zrabowanych zegarków. Jeden młodzian zabrał z domu Konecnych wieczne pióro, ściskając mu dłoń na koniec i dziękując po rosyjsku. Niektórzy szukali jedynie chwili wytchnienia i czegoś do jedzenia. Sowieci wyraźnie nie dbali o swoich żołnierzy.
W pierwszych godzinach po przejęciu miasta, około południa do Konecnych przyszło jeszcze trzech żołnierzy z pierwszej linii frontu. Było to dwóch młodych mężczyzn i jeden wyraźnie starszy o lodowoszarym kolorze skóry i bujnym wąsie. Jego twarz sprawiała wrażenie, jakoby był inteligentnym rolnikiem, ze staromodnymi okularami w niklowych okularach, które nosił na czerwonym nosie. Tym razem także padło pytanie o jedzenie i wódkę, jednak w alkohol już nie dało się nigdzie zaopatrzyć. Gospodarze posiadali jedynie chleb, ziemniaki i wodę, co wzbudziło wyraźnie niezadowolenie w przybyszach, którzy zaczęli rozglądać się po domu. Po chwili znaleźli oni pod schodami butelkę z fioletową substancją. Na etykiecie znajdowała się trupia czaszka i napis „DENATURAT”. Na nic zdały się próby tłumaczenia, że spożycie grozi zatruciem. Sowieci wylali parę kropel na podłogę i przyłożyli ogień. Gdy zobaczyli niewielki niebieski płomień, uznali napój z trupią czaszką za doskonały. Kazali sobie zanieść denaturat do kuchni, gdzie następnie nalano wody do kufli na piwo i dolewano do niej fioletowego specyfiku. Do tego spożywano czarny chleb i przypieczoną cebulę. Atmosfera się rozluźniła, zwłaszcza ze starszym żołnierzem udało się porozmawiać, a nawet pożartować. Wkrótce jednak sytuacja zaczęła się gwałtownie zmieniać.
Jak stosunkowo dobrze zachowywali się żołnierze pierwszej linii frontu, tak przybyli po nich byli ich całkowitym przeciwieństwem. Bez przerwy napływały ze wschodu kolejne dostawy, a wraz z nimi ludzie, materiały, pojazdy i bardzo dużo chorych oraz rannych, dla których trzeba było tworzyć lazarety. Dawne Gimnazjum Polskie przy Parkstraβe (dzisiejsze liceum im. Mikołaja Kopernika przy Listopadowej) przerobiono na lazaret. Do większości pustych domów w sąsiedztwie ściągano lekarzy i personel medyczny. Wkrótce sąsiadująca ze szkołą część parku (park Słowackiego) przypominała kupę śmieci - wyrzucano to zużyty gips i wszelkiego rodzaju odpady z lazaretu. Ze szczekaczki ustawionej nad portalem wejściowym puszczano bez przerwy wiadomości z linii frontu oraz odezwy, w których ciągle powtarzało się słowo „pobieda” (pol. zwycięstwo). Między komunikatami rozbrzmiewała muzyka marszowa oraz pieśni żołnierskie.
Ciekawy był opis także prof. Czernego, ewangelickiego kapłana. Szpitale rezerwowe w szkołach wypełniały się rannymi. W ogrodach, altanach, szopach na węgiel itd. trzymano konie. W domu kantora urządzono warsztat krawiecki oraz szewski. W zajętym alumneum (internat przy dzisiejszej ulicy Frycza-Modrzewskiego 12) oraz willi rodziny Jaap zakwaterowano wyższych oficerów. W sali biblijnej domu dla ubogich przy Kohlengasse (dzisiejsza ulica Orkana) zorganizowano stołówkę. Przez okno wyprowadzono rurę od kuchni polowej i rozpoczęto gotowanie. Jako materiał do palenia użyto wartościowe książki z biblioteki ewangelickiego domu kandydatów, seminarium oraz zasłużonego dla Bielska superintendeta dra Haasego. Przeszukano także kancelarię parafialną, dom parafialny oraz sam kościół ewangelicki. Wkrótce w kancelarii parafialnej niemal do połowy pomieszczenia miotały się akta oraz książki rozrzucone przez obcych przybyszy, którzy chętnie zaglądali także do kasetek robiąc w nich „porządek. Sowieci ochoczo bawili się dzwonami kościelnymi, z których jeden niestety uległ wcześniej zniszczeniu. Słychać było potworne dźwięki, które wydobywały z siebie organy, żołnierze celowali do opraw oświetleniowych i pisali po rosyjsku na ścianach kościoła hasła, jak np. „To jest kościół hakatystów”. W marcu, ku zaskoczeniu mieszkańców placu Kościelnego, dawny plac gimnastyczny (dzisiaj teren parkingu na Bielskim Syjonie) zmieniono w wysypisko śmieci. Nieprzyjemny zapach opanował cały Bielski Syjon, a miliony much zlatywały się nie tylko do śmieci, ale i gnojówki, który płynęła w dół Kohlengasse (Orkana).
Bibliografia:
Kalendarz Beskidzki 1977,
Bielitz-Bialaer Beskidenbriefe 1971, nr 8-14,
G. Konecny, Bielitz 1945 Ein Augenzeugenbericht, Franfurt nad Menem 1985.
Komentarze
Zgodnie z Rozporządzeniem Ogólnym o Ochronie Danych Osobowych (RODO) na portalu bielsko.info zaktualizowana została Polityka Prywatności. Zachęcamy do zapoznania się z dokumentem.
Historyczne ciekawostki
Jeśli chcesz otrzymywać powiadomienia o nowych artykułach z tematu "Historyczne ciekawostki" podaj