Z nowym trenerem i nożem na gardle przystępował GKS Jastrzębie do meczu z Podbeskidziem. Jarosława Skrobacza po fatalnej serii, w której GKS zdobył tylko jeden punkt w ostatnich pięciu spotkaniach, zastąpił niedawny szkoleniowiec Skry Częstochowa, Paweł Ściebura. Nowy trener nie miał wiele czasu by popracować z zespołem, dołączył do niego niespełna dwa dni przed spotkaniem z Podbeskidziem. Drużynę zastał w nieciekawej sytuacji, tuż nad strefą spadkową, zatem każdy punkt zdobyty z liderem byłby w Jastrzębiu przyjęty z zadowoleniem.
W zupełnie innych nastrojach do Jastrzębia przyjechali Górale. Po piątkowych meczach, w których punkty straciła Stal Mielec wiadomo było, że pozycja lidera pozostanie niezagrożona niezależnie od wyniku meczu w Jastrzębiu.
Że o punkty nie będzie łatwo, wiedział każdy - w końcu GKS to jedyna drużyna, która w tym sezonie zdobyła bielską twierdzę, a ostatnie, słabe wyniki jastrzębian i tzw. efekt nowej miotły mogły podziałać na ten zespół motywująco. I rzeczywiście GKS ambitnie stawiał opór Góralom, którzy choć dominowali, to nie kreowali sytuacji bramkowych. Gospodarze czekali na kontrataki i jeden z nich mógł zakończyć się powodzeniem, gdy po szybkim ataku w sytuacji sam na sam znalazł się Kamil Adamek. Napastnik GKS-u nie zdołał jednak opanować piłki, dopadł do niej za to Martin Polaček, który zażegnał niebezpieczeństwo.
Cierpliwie na okazję do zdobycia gola czekali bielszczanie, którzy przyzwyczaili swoich kibiców do tego, że w każdym meczu kreują sytuacje pod bramką przeciwnika, a mecze bez zdobytych bramek można im policzyć na palcach jednej ręki. W 39 minucie dopięli swego i tym razem, przed polem karnym o piłkę powalczył Tomasz Nowak, przepchnął ją do Mateusza Sopoćki, który postanowił wykorzystać trudne warunki atmosferyczne i zdecydował się na strzał. Piłka odbiła się jeszcze od mokrej, śliskiej murawy i wpadła do bramki obok wyciągniętych rąk Drazika! W takim meczu objęcie prowadzenia mogło okazać się szalenie ważne! Podbeskidzie pierwszą połowę zagrało niczym wytrawny bokser, cierpliwie, mądrze, bez nagłych zrywów, bez szalonych ataków, ale też konsekwentnie w obronie, a cios wyprowadziło skutecznie i w ważnym momencie.
Drugą połowę zespół trenera Brede rozegrał bardzo podobnie. Dominując na boisku bielszczanie nie pozwalali gospodarzom na wiele, a zachęceni sytuacją z pierwszej połowy szukali uderzeń z dystansu. Te nie przynosiły efektu, za to drugiego gola przyniosła znakomita akcja dzisiejszego solenizanta - Kacper Gach poradził sobie z obrońcą i pięknie dośrodkował na głowę Marko Roginicia, który zdobył swoją jedenastą bramkę w sezonie. Dwubramkowe prowadzenie nie zmieniło obrazu gry, może nieco więcej animuszu wykazywali gospodarze, ale ich ataki były skutecznie zatrzymywane zanim przerodziły się w zagrożenie pod bramką Polačka.
Z ataków nie rezygnowali także zawodnicy Podbeskidzia, a tego dnia byli po prostu nie do zatrzymania. W 80 minucie Danielak wyszedł do prostopadłej piłki, mijał Drazika ale ten faulował skrzydłowego Górali. Decyzja arbitra mogła być tylko jedna - rzut karny, który pewnym strzałem wykorzystał Tomasz Nowak i ustalił wynik na 3:0 dla Podbeskidzia.
Pewne zwycięstwo i bardzo dobry mecz w wykonaniu Podbeskidzia, przed którym w środę kolejny ważny mecz z Odrą Opole.
Zgodnie z Rozporządzeniem Ogólnym o Ochronie Danych Osobowych (RODO) na portalu bielsko.info zaktualizowana została Polityka Prywatności. Zachęcamy do zapoznania się z dokumentem.